Nr 42 (2021): ER(R)GO nr 42 (1/2021) – maszyna/podmiot/władza



Er(r)go… ,
… sytuacja staje się trudna: wszędzie panoszą się maszyny, sztuczna inteligencja zadaje nam pytania etyczne, moralne i ontologiczne, rozprzestrzenia się tyrania algorytmów, kapitalistyczny proces kaptuje pragnienia – krótko mówiąc: kruszenie humanizmu. Jak zresztą ktoś powiada, gdyby krokodyle uprawiały filozofię, postulowałyby prawdopodobnie krokodylizm (Józef Bocheński), oczywiście w miejsce humanizmu. Na horyzoncie zaś postmaszyny, biomaszyny z autonomiczną inteligencją etyczną, instytucje eliminujące czynnik ludzki dla dobra ludzkości, alternatywne obiegi wiedzy zasilane przez algorytmiczne silniki, atrofia jednostkowej zdolności do moralnego osądu, prywatyzacja afektów i życia wewnętrznego, maszyna jako wiedza obleczona w ciało, społeczeństwo objęte opieką paliatywną, a gdzieniegdzie szemrana synteza mistyki i nauki.

Osaczeni przez techne szukamy ucieczki w geo, przedzierając się przez rozmaite labirynty: tu technonauka, technokracja, technopoly, technologia, technologiczne artefakty, technologiczne wykluczenie, technologiczne systemy, zwykła techniczność, technicyzacja zachowań ludzkich, techniki siebie, korporacyjno-techniczny habitat, reżim technicznego życia, technocodzienność, a nawet techniczny poeta; tam geologiczny matecznik, geowładza, geontowładza, geowiedza, geontologia, geomorfologia, geomantyka, geoinżynieria, geoperspektywy i wreszcie geo/technoasamblaże. A jeszcze kultura, ideologia i rządy algorytmu. Jak żyć, panie profesorze? Może etyczny anarchizm jako lek na całe zło?

Na domiar złego mnożą się też inne pytania: jak nauczyć maszynę moralności? Czy maszyna ma sumienie? Jak poszerzyć zakres norm moralnych, by w przyszłości objąć nimi inteligentne istoty nie-ludzkie? Jak zagwarantować bezpieczeństwo ludzkości? (Co za mrzonki!) Czy możliwy jest rozkwit poprzez czynną represję nieskrępowanej ekspresji? Czy maszyny uzyskają nad nami kontrolę? Jak osłabić władzę algorytmu? Jak dostosować wnętrze pracownika do wymagań? A co to w ogóle jest wnętrze pracownika? Może każdy powinien postrzegać własne wnętrze jako przedsiębiorstwo? Czy negantropocen jest alternatywą dla wyeksploatowanego pojęcia antropocenu? Ile właściwie jest tych antropocenów? Czy bezcielesna istota musi posiadać płeć? To ostatnie chyba najbardziej dociekliwe.

A w tekstach jak zwykle ciekawostki: chatbot Taylor w parę godzin uczy się w Internecie języka nienawiści, podczas gdy dzieci oświecenia pozostają w cieniu ignorancji, ontologia jakiejś tam teorii staje się epistemologią odbiorcy, nasze kliknięcia z przeszłości kształtują naszą przyszłość, wariantywne technologie cyfrowe dywersyfikują modele intymności, organy płynnie przechodzą w maszynerię, medytacja okazuje się narzędziem reprodukcji mieszczańskiego indywiduum i funkcjonuje według logiki naoliwiania, ostrzenia lub wymiany zużytych części, sfera prywatna traci wykształcone dystynkcje i staje się tworem sieciowym, po-Gibsonowska teoria zastępuje zwierzę agentem, a inny Gibson wałęsa się po Singapurze z karą śmierci, rozmyślając o Disneylandzie oraz szukając rzeczy, które się zepsuły, i w końcu wynosi swój tyłek do Hongkongu, pojawia się antropologia maszynowości, tu i ówdzie w rolach naczelnych autorytetów obsadzone zostają neuronauka oraz buddyzm, uważność staje się nową duchowością kapitalizmu, scjentystyczna retoryka zastępuje rzeczywistą naukę, a ogólnie biorąc, negantropocen wymaga postantropocentryzmu.

Sztuka i literatura skromne niosą pocieszenia. Tu wiersz pracuje w skrajnie asynchronicznym, zautomatyzowanym i zalgorytmizowanym środowisku technologicznym, mierząc się z imperatywami ekologicznymi, tam znów, u-ciszony, podkreśla niemotę bezużytecznego niedopałka; w końcu poetę
poznajemy po tym, jak milczy. Jak to zwykle wśród artystów dzieją się też jednak rzeczy interesujące: zabitemu pająkowi odrastają kończyny, ktoś zachłystuje się potencjalnością bycia nie-sobą, nie-ludzka Sophie nakłuwa widzów swym punctum, byty ludzkie i nie-ludzkie mieszają się ze sobą, bohater musi zabić matkę-potwora, ale matka nigdy nie umiera, organizm ludzki żywi przekonania, ale przyprowadzony pod ołtarze dyskursywnych maszyn staje się ich silnikiem (Bartczak), ostatni i najbrzydszy pies na Ziemi gustuje w piciu whisky, a pisany przez pięćdziesiąt lat wiersz o Ameryce pozostaje nieskończony.

Rozmaite też ekscytacje przenikają umysły twórców i krytyków: afektywne migotanie między ciałami, cisza jako domena opresji, petrologiczna mądrość, przekład z języka prawniczego na język prawniczy, wmyślenie się w samo Bycie, facet z jajami wielkości owoców durianu, miłosne związki między ludźmi a bytami nie-ludzkimi, świadomość niemożliwości pełni rozbuchanej tytaniczności, relacje mężczyn z nie-ludzkimi tworami o cechach niewątpliwie żeńskich, skorporatyzowane i sprekaryzowane środowisko akademickie, wyniosłe bryły z brązu z równie wyniosłymi dziurami, pianole jako muzyczne odpowiedniki sztucznej kochanki, ludzko-nie-ludzkie splątania w historiach miłosnych, liczmany antyfeministyczne wynikające z męskiego solipsyzmu. Pośród tego wszystkiego krążą ludzie, nie-ludzie i postludzie, gynoidy, byty kanapowe, kobiety artyficjalne, wszelki zooproletariat, kochanki cyfrowe, idealne kochanki postludzkie, biocybernetyczne zwierzęta, fembotyczne istoty, animoidy, replikanci, marionety, sztuczne ciała kobiet-maszyn, postludzkie dzieci i cała pozostała posthumanistyczna drabina bytów.

A na końcu i tak nędza symboliczna społeczeństwa kapitalistycznego: bezrefleksyjność, głupota, uległość, infantylizacja, nierozum.

Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734


czwórka redakcyjna

wstęp

rozprawy - szkice - eseje

interpretacje – wykładnie – analizy

varia - kontynuacje - antycypacje

przekłady

recenzje

summaries in polish/streszczenia w języku polskim

informacje dla autorów

stopka redakcyjna